Czego nie mówić dzieciom? Cztery teksty, które denerwowały Cię w dzieciństwie.
Spis treści
TogglePodziel się!
Każdy miał w dzieciństwie teksty dorosłych, które go bardzo denerwowały. Przedstawiam moje top 4 – czego nie mówić dzieciom? Jakich tekstów unikać z całą pewnością i dlaczego? A także: jak zamienić standardowe sposoby rozmowy z dzieckiem na coś konstruktywnego.
Nie mów dzieciom: "Nie, bo nie!"
To jest zdecydowanie najbardziej znienawidzony przeze mnie tekst z dzieciństwa. Jako osoba, która lubi wykonywać czynności zawierające racjonalne / emocjonalne uzasadnienie, słysząc te słowa wściekałam się bardzo. Dla mnie zmuszanie kogoś do robienia lub nie robienia czegoś bez uzasadnienia jest nieracjonalne. Tego nie powinno się mówić dzieciom.
Czego uczymy dzieci, mówiąc do nich „Nie, bo nie”:
- Nie warto szukać uzasadnienia dla tego, co się dzieje.
- Nie ma sensu się czymś interesować, przyczyny czegoś są nieważne i nie mają znaczenia.
- Muszę robić to, co inni mi każą, a moje zdanie się nie liczy.
- Do niczego się nie nadaję. Muszę tylko wykonywać polecenia i na tyle mnie stać.
- Mogę postępować jak chcę, wystarczy, że mam władzę. Nie muszę tłumaczyć nikomu przyczyn mojego zachowania. Nie, bo nie.
- Nie jestem wart chwili wyjaśnienia, dlaczego mam coś zrobić. Jestem za głupi, żeby mi to wytłumaczyć.
- Moi rodzice są nieracjonalni, nie umieją uzasadnić, o co im chodzi. Nie muszę ich słuchać, bo są głupi.
Jak widzicie, krótkim rozkazem bez uzasadnienia możecie wywołać całą lawinę myśli u dziecka, których chyba nie chcielibyście nigdy usłyszeć. Czego bardzo, ale to bardzo brakuje dzieciom? Uzasadnienia! Dlaczego mają coś zrobić? Czemu nie mogą tego zrobić? Co to im da? Co się stanie, jeśli coś zrobią lub nie? Tutaj – uwaga – nie chodzi nawet o możliwość dania dziecku rzeczywistego wyboru (więcej o dawaniu wyboru przeczytasz we wpisie Jak nauczyć dzieci samodzielności), ale o pozwolenie mu na samodzielne przyswojenie faktów i opcji.
Co mówić dzieciom zamiast „Nie, bo nie”:
- Podaj uzasadnienie. Przykład: zjedzenie lodów przed obiadem sprawi, że nie zjesz porządnego posiłku. Lody w lodówce się nie zepsują, a niezjedzony obiad tak. Marnowanie żywności sprawi, że następnym razem nie będziemy mieć budżetu na lody. (oczywiście, argumenty dostosowujemy do charakteru dziecka)
- Wytłumacz konsekwencje. Przykład: jeżdżąc na rowerze bez kasku w razie upadku możesz uszkodzić sobie głowę. Możesz mieć uszkodzony mózg i więcej na rowerze nie jeździć. Kask chroni głowę. Przepisy wymagają noszenia kasku i za jego nienoszenie możemy dostać mandat, który zostanie potrącony z Twojego kieszonkowego (ok, takiego przepisu nie ma, ale powinien być! 🙂 Dlaczego jadąc samochodem musimy mieć zapięte pasy, a jadąc rowerem nie musimy mieć na głowie kasku?!)
- Rzuć marchewkę. Przykład: W tym tygodniu nie mamy możliwości pojechania z Wami na basen z powodu pracy, którą musimy wykonać. Jednak umawiamy się na przyszłą sobotę o godzinie 15:00. Wpiszmy sobie to w kalendarz. Uwaga! W takim przypadku koniecznie, ale to koniecznie dotrzymaj słowa!
- Zrozum i zaakceptuj żal dziecka. Przykład: Jesteś rozczarowana i smutna, że nie możesz wyjść z domu w krótkim rękawku. Bardzo czekałaś na to, aby ubrać tę nową koszulkę, gdy będzie ciepło. Możemy założyć ją pod bluzę, którą rozepniesz po drodze.
Nie mów dzieciom: "Nie teraz, mam ważniejsze sprawy"
Jak się czujemy, gdy wszyscy i wszystko jest od nas ważniejsze? Ugotowanie obiadu, praca zawodowa, rozmowa przez telefon z ciocią, obejrzenie serialu, posprzątanie kuchni, przejrzenie czegoś na smartfonie? Gdy te wszystkie „ważniejsze sprawy” faktycznie są zawsze przed nami? Tak czują się dzieci, których rodzice ciągle mają coś do zrobienia. Ja bym się czuła nieważna. Zbędna i do niczego. A Ty?
Czego uczymy dzieci, mówiąc do nich „Nie teraz, mam ważniejsze sprawy”:
- Rodzice mają mnie gdzieś (albo dosadniej w D.)
- Nie jestem godny uwagi i zainteresowania.
- Jestem nieważny i zbędny. Jakby mnie nie było, nawet by nie zauważyli.
- Nie warto nic mówić rodzicom, bo i tak nie mają czasu, żeby mnie wysłuchać.
- Rodzice mają ważne sprawy, a ja do nich nie należę. Znajdę kogoś, dla kogo będę ważny.
- Można mną pomiatać i traktować źle. Nie zasługuję na chwilę uwagi.
- O wszystko trzeba walczyć. Trzeba zrobić coś wyjątkowego, aby inni mnie zauważyli.
- Moi rodzice byliby szczęśliwsi, gdyby mnie nie było.
Czy Twoje dziecko naprawdę jest dla Ciebie nieważne? Jest Ci zbędne? Przeszkadza Ci? Bo tak się czuje, gdy zajmujesz się ważniejszymi sprawami i je ignorujesz. Opędzasz się od niego, jak koń ogonem od muchy albo jak ja od zrobienia PITu (co roku pod koniec kwietnia ;)). Czy może tylko mówisz, że ono jest najważniejsze na świecie, a robisz inaczej?
Od razu zaznaczam: nigdy nie należałam i nigdy nie będę należeć do tych matek, które są na każde skinienie dziecka. Nie chodzi o przeginanie w drugą stronę i rzucanie np. smażenia kotletów, bo dziecko koniecznie w tym momencie życzy sobie na „apa”.
Jak znaleźć złoty środek? Poprzez wzbudzenie w dziecku pewności i zaufania. Jeśli musisz coś ważnego zrobić, powiedz dziecku, co to jest i dlaczego nie może poczekać. Zapewnij dziecko, że znajdziesz dla niego czas np. za 10 minut. I dotrzymaj słowa. Nie lubisz, jak ktoś nie spełnia obietnic? To swoich dotrzymuj. Wobec dzieci szczególnie.
Co mówić dzieciom zamiast „Nie teraz, mam ważniejsze sprawy”:
- Uzasadnij konieczność. Przykład: Bardzo chcę Cię teraz przytulić, ale jeśli zostawię na patelni ten kotlet, to się spali i tata nie dostanie obiadu. Może weź stołek i pokażę Ci, jak się smaży kotlety, a przytulimy się, gdy skończymy?
- Zaproponuj inny termin. Przykład: Dziecko koniecznie chce teraz wyjść na spacer. Jesteś w połowie pisania ważnego maila, który zajmie Ci jeszcze 15 minut. Możesz powiedzieć: Dostałam pilnego maila z pracy i obiecałam, że na niego odpowiem w terminie. Zajmie mi to 15 minut. Po tym czasie możemy wyjść na spacer. Jednak przez najbliższe 15 minut jest mi potrzebna cisza i spokój. Czy umowa stoi?
- Wpisz czas dla dziecka w harmonogram. Jeśli wszyscy wiecie, że od 17:00 do 17:40 robimy lekcje, potem wychodzimy na boisko, a od 18:30 do 19:00 spędzamy razem czas tak, jak dziecko chce, to wszyscy są spokojni. Znają plan i wiedzą, że na wszystko jest w życiu czas i miejsce.
Dodatkowo warto też zastanowić się nad pewnymi nawykami:
- Przeanalizuj priorytety. Czasem te „ważniejsze” sprawy tak naprawdę mogłyby być zrobione kiedy indziej. Zastanów się, kiedy Twoje zadanie faktycznie jest priorytetem, a kiedy wymówką, by nie spędzać czasu z dzieckiem. Czy naprawdę musisz teraz wyprasować te koszulki, gdy dziecko chce Ci pokazać wyjątkową budowlę z Lego? Przecież to będzie 5 minut! Pamiętaj, że okazując dziecku zainteresowanie teraz, dajesz mu podwaliny pod zaufanie w przyszłości. Czy chcesz, żeby jako nastolatek przyszło do Ciebie i wiedziało, że je wysłuchasz? Czy wolisz, żeby zamykało się w swoim pokoju otoczone własnym cierpieniem? Taka perspektywa zmienia konieczność pilnego odkurzenia mieszkania, prawda? 🙂
- Wyczuj chwilę. Tego uczymy się przez całe życie. Czasem jest tak, że dziecko chce powiedzieć Ci coś ważnego, a Ty je ignorujesz. Jakie masz odczucia wobec przyjaciółki, która wiecznie nie ma dla Ciebie czasu? Zostaw to, co robisz, jeśli czujesz, że powinnaś. Na chwilę. Czasem ta chwila będzie odmianą w życiu dla Was obojga. Może właśnie naładujesz dziecko pozytywnymi podwalinami na resztę jego życia? Brzmi nieco patetycznie, ale czasem jedno zdanie, jedna opinia, jedna porada potrafi zmienić nasze losy. Wiem, co mówię.
Nie mów dzieciom: "Jak będziesz dorosła, to będziesz mieć coś do powiedzenia"
Uwielbiałam ten tekst w dzieciństwie i młodości! Gdy będę mieć własny dom, to będę w nim decydować. Gdy będę zarabiać, będę decydować o wydatkach. Gdy urosnę, to będę mogła mieć swoje zdanie. A teraz mam się dostosować, zignorować swoje pragnienia i potrzeby i może jeszcze bić pokłony wobec dorosłych mi bliskich osób? Dla mnie argument dorosłości nigdy nie było racjonalny. Czy np. w wieku 18 lat nagle, z dnia na dzień, stajemy się totalnie innymi osobami? No właśnie!
Czego uczymy dzieci, mówiąc im „Jak będziesz dorosła, to będziesz mieć coś do powiedzenia”:
- Jestem nieważny. Jestem nikim dopóki nie będę duży.
- Nie muszę się starać. Dopóki nie dorosnę i tak nie ma znaczenia, co zrobię.
- Nie chcę być dzieckiem, chcę już dorosnąć.
- Nienawidzę tego, kim jestem. Nienawidzę tego, że jestem dzieckiem i inni mną rządzą.
- Moje zdanie się nie liczy, więc po co się zastanawiać nad czymkolwiek?
- Tylko duzi i silni coś znaczą. Tylko dorośli rządzą.
Niefajnie, prawda? Tego nie powinno się mówić dzieciom. Argument bycia dorosłym i tego, że nagle zaczniemy dziecko słuchać, gdy osiągnie określony wiek, to przepraszam, ale uważam za śmieszny. Jeśli nie słuchamy opinii dziecka, gdy jest mniejsze, wyrabiamy w sobie nawyk. A wręcz pewien styl życia, którym dziecko nasiąka do osiemnastki. Dla takiego dziecka skończenie 18 lat to jak wygrana na loterii. Jak Nowy Rok. A potem przychodzi rozczarowanie. Bo po ukończeniu 18 lat nie wyprowadza się z dnia na dzień z domu rodzinnego. I pojawia się kolejny argument – jak skończysz studia… gdy wyprowadzisz się z domu… gdy założysz rodzinę… Naprawdę zamierzasz wysłuchać dziecka dopiero wtedy, gdy spełni jakiś Twój warunek? To może niech Ciebie rodzina tak traktuje. Gdy skończysz 40 lat, to Cię wysłucham. Jak się czujesz?
Co mówić dzieciom zamiast „Jak będziesz dorosła, to będziesz mieć coś do powiedzenia”:
- Pozwól dziecku uzasadnić swoje zdanie. Daj mu możliwość wytłumaczenia, dlaczego chce postąpić w jakiś sposób. Wysłuchaj z uwagą. Zadawaj pytania. Słuchaj uzasadnień. Rozmawiaj. Tłumacz. Powiedz dlaczego to, czego chce, nie może być zrobione w tej chwili. Podaj argumenty, dlaczego musi być starsze, aby coś zrobić. Nie doceniamy naszych dzieci i ich umiejętności reagowania na argumenty. Doceń swoje.
- Wykreśl to ze swojego słownika. Totalnie i na zawsze. Po prostu tego nie mów. Nie wtłaczaj dziecko w dziwne dążenie do jakiejś daty w przyszłości, po której jego życie magicznie się zmieni.
Nie mów dzieciom: "Dorosły ma zawsze rację"
Moja wymagająca racjonalnych uzasadnień natura od zawsze się przeciwko temu buntowała. Idea słuchania starszych tylko dlatego, że urodzili się wcześniej niż ja od zawsze była dla mnie abstrakcją. Zawsze wychodziłam z założenia, że na szacunek należy zasłużyć. Szacunku i „posłuchu” wśród dzieci się nie dostaje. Go się wypracowuje. Kolejny raz brakuje mi w tym tekście uzasadnienia. Dorosłych trzeba słuchać, dorosły ma zawsze rację. A jeśli widzę, że się myli? Właśnie wtedy tworzy się w głowie dziecka dysonans poznawczy. Nie należy tak mówić dzieciom.
Czego uczymy dzieci, mówiąc im „Dorosły ma zawsze rację”:
- Moje zdanie się nie liczy.
- Nie należy pomagać innym zrobić coś lepiej. Nawet jeśli znam ulepszenie, nie mogę o nim powiedzieć.
- Jestem nieważny. Nie liczę się dla innych. Liczy się tylko powtarzanie poleceń.
- U dzieci buntowniczych z natury: I właśnie dlatego nigdy nie będę słuchać dorosłych i zawsze będę robić na opak!
- Nie trzeba uzasadniać niczego. Silniejszy decyduje o tym, co inni mogą, a czego nie. Chcę być silniejszy, żeby rządzić innymi.
- On się myli, ona się myli! A ja i tak muszę popełnić błąd, bo mi każą.
- Nie mogę decydować o sobie.
- Czuję, że dorosły robi coś złego, z czym się nie zgadzam. Ale przecież ma rację, a to ja się mylę. Jestem beznadziejny i głupi.
- Dorosły robi mi coś złego, krzywdzi mnie, ale przecież może tak robić, bo ma zawsze rację. A ja mam go słuchać. Więc zaciskam zęby i wytrzymuję wszystko.
Szczególnie dwa ostatnie podpunkty są bardzo niebezpieczne. Jeśli dorosły popełnia przestępstwo lub ewidentnie krzywdzi dziecko, jakie są szanse, że dziecko komuś o tym powie?! Przecież dorosły rządzi. Ma rację. To ja jestem zły, że wątpię. Że podważam. Jak mogę mieć własne zdanie? Dziecko zaczyna uzasadniać i racjonalizować złe zachowanie dorosłego i myśli, że to z nim jest coś nie tak. Czasem określony sposób wychowania może zdecydować o życiu i śmierci.
Co mówić dzieciom zamiast „Dorosły ma zawsze rację”:
- Użyj argumentu o doświadczeniu. Moim zdaniem dzieci od dorosłych różnią się przede wszystkim zdobytym doświadczeniem. Dorosły w wyniku tego, że wiele razy miał styczność z określoną kwestią (i popełnił błędy!) może się tym doświadczeniem podzielić. Powiedz, że spotkało Cię coś podobnego i rozwiązania są takie i takie. Wytłumacz, że nauczyciel posiada wiedzę, którą nabył przez wiele lat solidnej pracy i nauki i chce się tą wiedzą z dzieckiem podzielić.
- Podkreśl, że każdy ma prawo się mylić. Nie, to wcale nie zaburzy pewności świata Twojego dziecka! Wręcz przeciwnie – upewni je, że ono może się pomylić i poprawić. Jeśli otwarcie przyznasz się dziecku do swoich pomyłek i je naprawisz, zyskasz szacunek. Kłamiąc w żywe oczy – wręcz przeciwnie – wywołasz chaos i dysonans poznawczy, z którego naprawdę ciężko uciec.
Udostępnij
Joanna
Działanie jest kluczem do dobrego życia. Kto zaczął, zrobił już połowę.